Trudno mi przywołać jakiegokolwiek innego polityka, który wywoływałby równie skrajne emocje niż turecki premier Recep Tayyip Erdoğan.
Jego wizerunek ukazał się na okładce ostatniego Time'a. Turecki przywódca jest przedstawiany przez amerykańskich dziennikarzy, jako ten, który stworzył i umocnił świecką, neoislamską i przyjazną Zachodowi turecką demokrację, ale nie wiadomo, czy stanie się przykładem dla Arabów.
W głosowaniu czytelników Tayyip zwyciężył w dwóch plebiscytach: na najbardziej i najmniej popularnego kandydata na Człowieka roku 2011. "Za" było 122, 928, przeciw zagłosowało ponad 180 000. W pierwszym głosowaniu Ergoğan pozostawił w tyle Leo Messiego, który zgromadził 75 000 głosów. W głosowaniu na najmniej popularnego kandydata premier pobił wszystkich na głowę. Drugiemu na liście kandydatowi przypadło 34 000 głosów.
Według redakcji, najwięcej głosów przeciwnych napłynęło z Turcji. Zdaniem krytyków, tytuł Człowieka Roku tylko podtrzyma jego rządzę władzy.
Trzeba przyznać, że Turcja dawno nie miała przywódcy, który działałby z takim rozmachem i odnosił takie sukcesy, jak obecny premier. Jego partia rządzi krajem już prawie dekadę, a dla szerokich mas konserwatywnego społeczeństwa jawi się jako reprezentant ich interesów. Kemalistowska, świecka opozycja jest bezradna i zarzuca mu autorytarne zapędy, oraz dążenie do islamizacji państwa. Obawy te są nieco przesadzone i wydają się być jedynie straszakiem, który nie koniecznie spełnia swoje zadanie. Redaktorzy Time'a doceniają wkład obecnego premiera w umocnienie międzynarodowej pozycji Turcji i jak można się domyślać, liczą na jego pozytywną rolę w demokratyzacji Bliskiego Wschodu.
Ostateczne ogłoszenie zwycięzcy plebiscytu ma nastąpić w przyszłym tygodniu.
wtorek, 13 grudnia 2011
niedziela, 11 grudnia 2011
Turcy bułgarscy w Wielkopolsce
Zamieszczam link do artykułu, który pojawił się w czwartek 8 grudnia w poznańskim wydaniu Gazety Wyborczej. Internetowy tytuł został zmieniony przez redakcję gazeta.pl. W jakiś sposób trzeba przyciągnąć przecież czytelnika. Na papierze artykuł był zatytułowany "Nasi Turcy" i wolałbym, żeby był zachowany.
Nasi Turcy
Nasi Turcy
środa, 7 grudnia 2011
Czeczenizacja Czeczenii, czy całej Federacji?
Wypadałoby, żebym jako wschodoznawca wypowiedział się na temat ostatnich wyborów parlamentarnych w Rosji. Tak mi się przynajmniej wydaje, że wypada. Znajomym jednego z naszych profesorów też tak się zawsze wydaje. Kiedyś narzekał, że jako antropolog zajmujący się Azją Środkową, jest non-stop proszony o opinię na temat Białorusi, Ukrainy i kilku innych regionów, które średnio go interesują. Z Rosją jest jednak problem. Sam najbardziej interesuję się południowymi rubieżami byłego ZSRR, a Rosję i jej wkład w rozwój, lub niedorozwój całego tego obszaru trudno przecenić.
Problem jednak w tym ,że co można oryginalnego powiedzieć na temat wyborów, które właśnie się odbyły, ale tak jakby ich nie było? No bo przecież oczywiste kto wygra, kto zostanie spałowany i że Zachód się oburzy, a oburzenie jego zostanie kompletnie zignorowane.
Przyznam, że przypomniała mi się pewna historia z regionu, który jak najbardziej mnie interesuje. Przypomniała mi się po przeczytaniu nagłówka z Frondy (też zbulwersowanej, a jak!) : "Rosyjskie partie otrzymały razem 146 procent głosów". A przypomniało mi to sytuację zaistniałą przed wyborami do czeczeńskiego parlamentu trzy lata temu. W lokalnej telewizji pojawił się nie kto inny jak Ramzan i zakomunikował, że "frekwencja w wyborach wyniesie co najmniej sto procent".
Nihil novi.
Problem jednak w tym ,że co można oryginalnego powiedzieć na temat wyborów, które właśnie się odbyły, ale tak jakby ich nie było? No bo przecież oczywiste kto wygra, kto zostanie spałowany i że Zachód się oburzy, a oburzenie jego zostanie kompletnie zignorowane.
Przyznam, że przypomniała mi się pewna historia z regionu, który jak najbardziej mnie interesuje. Przypomniała mi się po przeczytaniu nagłówka z Frondy (też zbulwersowanej, a jak!) : "Rosyjskie partie otrzymały razem 146 procent głosów". A przypomniało mi to sytuację zaistniałą przed wyborami do czeczeńskiego parlamentu trzy lata temu. W lokalnej telewizji pojawił się nie kto inny jak Ramzan i zakomunikował, że "frekwencja w wyborach wyniesie co najmniej sto procent".
Nihil novi.
niedziela, 27 listopada 2011
Bliski - daleki Dagestan
Przyznam, że nieco mnie zadziwia fakt, że w naszym kraju tak niewiele wiadomo o niezwykle intrygującej części świata jaką niewątpliwie jest Dagestan, a wraz z nim również cały Kaukaz. Co nieco można dowiedzieć się ze strony Kaukaz.net (którą gorąco polecam)prowadzonej przez Iwonę Kaliszewską i Macieja Falkowskiego - Autorów książki "Matrioszka w Hidżabie". Autorzy robią co mogą aby przynajmniej w pewnym stopniu upowszechnić w naszym kraju wiedzę na temat tej niebywałej kulturowej, etnicznej i religijnej mozaiki. Nasze środki przekazu omijają jednak ten region, choć niewątpliwie zasługuje on na uwagę. Ostatnio staram się na bieżąco śledzić wydarzenia w tej części Federacji Rosyjskiej, dzięki czemu udało mi się dotrzeć do kilku interesujących tekstów. Zauważyłem jednak, że nie tylko rodzime, ale również zagraniczne media w stosunkowo niewielkim stopniu interesują się Dagestanem. Mimo to, uznałem, że tekst reporterki BBC - Lucy Ash, jakkolwiek zawiera oczywiste dla mnie informacje, jest jak najbardziej wart przedstawienia. Autorka opisuje rzeczywistość współczesnego Dagestanu. Oczywiście jest to obraz osoby z zewnątrz, która jedzie tam po to, aby zebrać materiał wart pokazania masowemu odbiorcy brytyjskiemu, co u osoby interesującym się Kaukazem na co dzień może wywołać wrażenie pewnej powierzchowności.
Dzisiejszy Dagestan, jak pisze reporterka jest najniebezpieczniejszym miejscem w Europie. Trudno się z tym nie zgodzić...
Dagestan - the most dangerous place in Europe By Lucy Ash BBC News, Makhachkala
Co ciekawe, informację o tekście Lucy Ash znalazłem w serwisie założonym przez kaukaskich działaczy broniącej praw człowieka organizacji Memoriał. Stąd, specjalnie dla czytelników rosyjskojęzycznych zamieszczam tekst na Kaukaz-uzel:
Żurnalisty BBC nazwali Dagiestan samym opasnym riegionom w Jewropie
Jeśli już mówimy o Dagestanie i jego mieszkańcach, to wart przesłuchania jest materiał radia tok.fm, którego głównym bohaterem jest uchodźca Abduł, który walczy ze stereotypami, uprzedzeniami i biurokracją w naszym kraju:
Dagestański pasterz pod Warszawą
I "kontynuacja" w śniadaniowej telewizji. Pomijam jednakowoż jej poziom, wszak chodzi mi tylko o Rustama:
Rustam "Broda" Chajbułajew jak zwykle genialny
Dzisiejszy Dagestan, jak pisze reporterka jest najniebezpieczniejszym miejscem w Europie. Trudno się z tym nie zgodzić...
Dagestan - the most dangerous place in Europe By Lucy Ash BBC News, Makhachkala
Co ciekawe, informację o tekście Lucy Ash znalazłem w serwisie założonym przez kaukaskich działaczy broniącej praw człowieka organizacji Memoriał. Stąd, specjalnie dla czytelników rosyjskojęzycznych zamieszczam tekst na Kaukaz-uzel:
Żurnalisty BBC nazwali Dagiestan samym opasnym riegionom w Jewropie
Jeśli już mówimy o Dagestanie i jego mieszkańcach, to wart przesłuchania jest materiał radia tok.fm, którego głównym bohaterem jest uchodźca Abduł, który walczy ze stereotypami, uprzedzeniami i biurokracją w naszym kraju:
Dagestański pasterz pod Warszawą
I "kontynuacja" w śniadaniowej telewizji. Pomijam jednakowoż jej poziom, wszak chodzi mi tylko o Rustama:
Rustam "Broda" Chajbułajew jak zwykle genialny
czwartek, 24 listopada 2011
Kurdyjsko - turecki Berlin na Arabia.pl
Zamieszczam link do mojego artykułu o berlińskiej dzielnicy Neukolln. Tekst został napisany po mojej podróży do Berlina, którą odbyłem w lipcu br.
Wschód w Berlinie? Neukolln
Wschód w Berlinie? Neukolln
środa, 23 listopada 2011
Tureckie rozliczenia c.d.
Widzę, że chyba w samą porę napisałem na temat problemów, jakie sprawia Turkom ich XX-wieczna historia. W dniu dzisiejszym (23 listopada 2011 r.) premier Recep Tayyip Erdogan podczas parlamentarnego spotkania swojej partii (AKP) przeprosił w imieniu państwa tureckiego za masakry w Dersim. Szef rządu przedstawił dokumenty z 1939. według których w czasie operacji wojskowej wykonanej w latach 1936-39 śmierć poniosło 13 tys. mieszkańców całej prowincji, a ok. 11 tys. zostało przymusowo przesiedlonych. Pod wszystkimi dokumentami znajduje się podpis Ismeta Inonu - prawej ręki Ataturka i jego sukcesora.
Erdogan wezwał również do przeprosin Kemala Kilicdaroglu - obecnego lidera Partii Republikańsko - Ludowej, która w w latach trzydziestych samodzielnie rządziła krajem.
Kilicdaroglu nie zabrał dotąd głosu w tej sprawie. Jego przypadek jest jednak dość osobliwy, gdyż jak wcześniej pisałem jest on alewitą narodowości kurdyjskiej, a jego rodzina również została wysiedlona z Dersim - miasta, które "zniknęło z mapy" Turcji (Nazwa Tunceli została nadana decyzją władz).
Sprawa jest szeroko dyskutowana w tureckich mediach, a niektórzy dziennikarze (i nieśmiało również politycy) podnoszą kwestię odpowiedzialności Ataturka za brutalną pacyfikację całej prowincji. Dotąd jeśli ktokolwiek zabierał głos w tej sprawie, to zawsze podkreślał, że Kemal w czasie operacji był w schyłkowym stadium choroby (umarł w 1938 r. na marskość wątroby) i nie wiedział o operacji. Mustafa Akyol przypomina również, że jego adoptowana córka Sabiha Gokcen - pierwsza w historii Turcji kobieta - pilot szlifowała swoje umiejętności podczas bombardowania Dersim. Autor podkreśla również, że dotąd mniej chwalebne momenty w historii Republiki były skutecznie wymazywane, a winą za to obarcza kemalistów, którzy jego zdaniem kierują się "dogmatyzmem [kemalstowskim] a nie rozumem."
Przeprosiny premiera wydają się być ważnym krokiem na przód w tej kwestii, jednakże wygłaszane są przez szefa rządu, pod którego rządami 27 dziennikarzy przebywa w aresztach lub więzieniach. Dlatego też, mimo iż mamy do czynienia z ważnym (być może przełomowym) wystąpieniem, pamiętać należy, że Turcji sporo jeszcze brakuje do pełnej demokratyzacji.
Zamieszczam również artykuły z anglojęzycznych stron dwóch największych dzienników tureckich:
http://www.todayszaman.com/news-263658-pm-apologizes-over-dersim-massacre-on-behalf-of-turkish-state.html
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=a-dark-episode-in-turkish-history-2011-11-22
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=turkish-prime-minister-erdogan-apologizes-for-dersim-killings-2011-11-23
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=let8217s-talk-about-8216massacres8217-of-today-2011-11-22
http://www.todayszaman.com/columnist-263611-dersim-and-the-derailment-of-tutelage.html
Erdogan wezwał również do przeprosin Kemala Kilicdaroglu - obecnego lidera Partii Republikańsko - Ludowej, która w w latach trzydziestych samodzielnie rządziła krajem.
Kilicdaroglu nie zabrał dotąd głosu w tej sprawie. Jego przypadek jest jednak dość osobliwy, gdyż jak wcześniej pisałem jest on alewitą narodowości kurdyjskiej, a jego rodzina również została wysiedlona z Dersim - miasta, które "zniknęło z mapy" Turcji (Nazwa Tunceli została nadana decyzją władz).
Sprawa jest szeroko dyskutowana w tureckich mediach, a niektórzy dziennikarze (i nieśmiało również politycy) podnoszą kwestię odpowiedzialności Ataturka za brutalną pacyfikację całej prowincji. Dotąd jeśli ktokolwiek zabierał głos w tej sprawie, to zawsze podkreślał, że Kemal w czasie operacji był w schyłkowym stadium choroby (umarł w 1938 r. na marskość wątroby) i nie wiedział o operacji. Mustafa Akyol przypomina również, że jego adoptowana córka Sabiha Gokcen - pierwsza w historii Turcji kobieta - pilot szlifowała swoje umiejętności podczas bombardowania Dersim. Autor podkreśla również, że dotąd mniej chwalebne momenty w historii Republiki były skutecznie wymazywane, a winą za to obarcza kemalistów, którzy jego zdaniem kierują się "dogmatyzmem [kemalstowskim] a nie rozumem."
Przeprosiny premiera wydają się być ważnym krokiem na przód w tej kwestii, jednakże wygłaszane są przez szefa rządu, pod którego rządami 27 dziennikarzy przebywa w aresztach lub więzieniach. Dlatego też, mimo iż mamy do czynienia z ważnym (być może przełomowym) wystąpieniem, pamiętać należy, że Turcji sporo jeszcze brakuje do pełnej demokratyzacji.
Zamieszczam również artykuły z anglojęzycznych stron dwóch największych dzienników tureckich:
http://www.todayszaman.com/news-263658-pm-apologizes-over-dersim-massacre-on-behalf-of-turkish-state.html
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=a-dark-episode-in-turkish-history-2011-11-22
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=turkish-prime-minister-erdogan-apologizes-for-dersim-killings-2011-11-23
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=let8217s-talk-about-8216massacres8217-of-today-2011-11-22
http://www.todayszaman.com/columnist-263611-dersim-and-the-derailment-of-tutelage.html
niedziela, 20 listopada 2011
Świętość Kemala a problemy z rozliczeniem tureckiej przeszłości
Każdy kto interesuje się współczesną Turcją wie o tureckich problemach związanych z przeszłością i niemożnością rozliczenia krzywd wyrządzonych mniejszościom. Na pierwszy plan wysuwa się oczywiście Rzeź Ormian i uparte stanowisko Turcji, która nie ma zamiaru uznać go za akt ludobójstwa. Od czasu do czasu podnosi się tę kwestię w debacie publicznej, a co odważniejsi intelektualiści stawali z tego powodu przed sądem na mocy słynnego art. 301 tureckiej konstytucji. Sądzono min. Orhana Pamuka i Elif Şafak, która w jednej ze swoich książek umieściła bohatera nazywającego masakry z 1915 r. ludobójstwem (Tak! Beletrystka nie może umieścić takiej postaci w swojej powieści).
Sprawę Ormian jednak, odłóżymy na bok. Jak na razie nic nie wskazuje na to by cokolwiek miało zmienić się w tej kwestii w najbliższym czasie. Od czasu do czasu podejmuje się jednak pewne próby rozliczenia się z historią początkowego okresu Republiki. Tutaj jednak na przeszkodzie stoi prawo mówiące o obrazie Mustafy Kemala. Poniżej zamieszczam więc dwa artykuły, w których autorzy podnoszą kwestie autorytaryzmu i krzywd wyrządzonych tym, którzy nie zgadzali się ze zdaniem Wodza. Mustafa Akyol z gazety Hurriyet podejmuje temat Saida Nursi - kurdyjskiego filozofa i uczonego muzułmańskiego, na którego myśli bazuje Fethullah Gulen i jego organizacja religijna Nurcular. Nursi choć widział potrzebę międzyreligijnego dialogu, odnalezienia głębszego sensu w przesłaniu Koranu i dostosowania nakazów islamu do nowoczesności, sprzeciwiał się kemalistowskiej sekularyzacji. Za swoją działalność był prześladowany przez samego Kemala i jego następców, a po jego śmierci poparł rządy proislamskiej Partii Demokratycznej. Akyol pisze o Nursim przy okazji pojawienia się biograficznego filmu, który w patetyczny sposób przedstawia jego działalność i złożoność relacji z nowymi świeckimi władzami. Cały film można obejrzeć również w YouTube. Tutaj zaprezentuję sam artykuł Akyola, w którym autor podejmuje kolejny krok w kierunku rozliczenia z niełatwą przeszłością :
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=why-said-nursi-matters-2011-01-04
Drugi z tekstów dotyczy masakry w Dersim (obecnie Tunceli) z 1937 roku. Ta wschodnioanatolijska prowincja zamieszkała w większości przez alewickich Kurdów została brutalnie spacyfikowana przez armię, która użyła gazów bojowych, bombardowała miasta, paliła wioski i zmusiła do przesiedlenia mieszkańców. W momencie masakry Dersim liczyło ok. 65-70 tys. mieszkańców. Obecnie jest to 25-tysięczne miasteczko. W wyniku działań tureckiego wojska śmierć poniosło ok. 10-15 % mieszkańców prowincji a kilkadziesiąt tysięcy zostało przesiedlonych. Jak dotąd nic nie mówiło się o odpowiedzialności Kemala i działaczy Partii Republikańsko-Ludowej, a sami kurdyjscy alewici mitologizują postać Ataturka i twierdzą, że nie mógł wiedzieć o wypadkach w Dersim (szerzej na te temat pisała niemiecka antropolog Krisztina Kehl-Bodrogi).
Prezentowany poniżej tekst Ekrema Dumanli z dziennika Zaman jest próbą przedyskutowania kwestii drażliwej dla zwolenników Kemala, ale również i samego przewodniczącego Partii Republikańsko - Ludowej Kemala Kılıçdaroğlu, który sam pochodzi z Dersim i jest alewitą narodowości kurdyjskiej.
http://www.todayszaman.com/columnist-263419-codes-of-dersim.html
Sprawę Ormian jednak, odłóżymy na bok. Jak na razie nic nie wskazuje na to by cokolwiek miało zmienić się w tej kwestii w najbliższym czasie. Od czasu do czasu podejmuje się jednak pewne próby rozliczenia się z historią początkowego okresu Republiki. Tutaj jednak na przeszkodzie stoi prawo mówiące o obrazie Mustafy Kemala. Poniżej zamieszczam więc dwa artykuły, w których autorzy podnoszą kwestie autorytaryzmu i krzywd wyrządzonych tym, którzy nie zgadzali się ze zdaniem Wodza. Mustafa Akyol z gazety Hurriyet podejmuje temat Saida Nursi - kurdyjskiego filozofa i uczonego muzułmańskiego, na którego myśli bazuje Fethullah Gulen i jego organizacja religijna Nurcular. Nursi choć widział potrzebę międzyreligijnego dialogu, odnalezienia głębszego sensu w przesłaniu Koranu i dostosowania nakazów islamu do nowoczesności, sprzeciwiał się kemalistowskiej sekularyzacji. Za swoją działalność był prześladowany przez samego Kemala i jego następców, a po jego śmierci poparł rządy proislamskiej Partii Demokratycznej. Akyol pisze o Nursim przy okazji pojawienia się biograficznego filmu, który w patetyczny sposób przedstawia jego działalność i złożoność relacji z nowymi świeckimi władzami. Cały film można obejrzeć również w YouTube. Tutaj zaprezentuję sam artykuł Akyola, w którym autor podejmuje kolejny krok w kierunku rozliczenia z niełatwą przeszłością :
http://www.hurriyetdailynews.com/n.php?n=why-said-nursi-matters-2011-01-04
Drugi z tekstów dotyczy masakry w Dersim (obecnie Tunceli) z 1937 roku. Ta wschodnioanatolijska prowincja zamieszkała w większości przez alewickich Kurdów została brutalnie spacyfikowana przez armię, która użyła gazów bojowych, bombardowała miasta, paliła wioski i zmusiła do przesiedlenia mieszkańców. W momencie masakry Dersim liczyło ok. 65-70 tys. mieszkańców. Obecnie jest to 25-tysięczne miasteczko. W wyniku działań tureckiego wojska śmierć poniosło ok. 10-15 % mieszkańców prowincji a kilkadziesiąt tysięcy zostało przesiedlonych. Jak dotąd nic nie mówiło się o odpowiedzialności Kemala i działaczy Partii Republikańsko-Ludowej, a sami kurdyjscy alewici mitologizują postać Ataturka i twierdzą, że nie mógł wiedzieć o wypadkach w Dersim (szerzej na te temat pisała niemiecka antropolog Krisztina Kehl-Bodrogi).
Prezentowany poniżej tekst Ekrema Dumanli z dziennika Zaman jest próbą przedyskutowania kwestii drażliwej dla zwolenników Kemala, ale również i samego przewodniczącego Partii Republikańsko - Ludowej Kemala Kılıçdaroğlu, który sam pochodzi z Dersim i jest alewitą narodowości kurdyjskiej.
http://www.todayszaman.com/columnist-263419-codes-of-dersim.html
piątek, 6 maja 2011
wtorek, 3 maja 2011
Najstarsza demokracja świata
My Pasztuni jesteśmy ludem praworządnym. Rządzimy się według NASZEGO prawa. Prawo to nazywa się Pasztunwali. Pasztunwali istnieje tak długo, jak istniejemy my - Pasztuni. To znaczy, że NASZE prawo istnieje od zawsze. Bo my jesteśmy od zawsze. Inne ludy też mają swoje prawa. Zmieniają się ludy i razem z nimi zmieniają się ludzkie prawa. A my i NASZE prawo istniejemy od zawsze. Pasztunwali to władza ludu. Władza NASZEGO ludu, tj. władza Pasztunów. Są różne władze ludu. Władza ludu pracującego, władza obywateli i inne. Inni, tam za Amu-Darią, za górami Hindukuszu, za morzem, rządzili się swoimi prawami i nam je przywozili. Ale my już przecież mieliśmy NASZE prawo. Od zawsze. Ale oni nie ustawali w przyworzeniu nam tych swoich praw. I tak przyjeżdżali. Byli blondwłosi Helleni, po blondwłosych Hellenach byli Persowie, Po Persach Byli Arabowie. Ci przywieźli całkiem interesujące prawo, ale nie tak doskonałe, jak NASZE. Potem byli Mongołowie, po Mongołach znowu Persowie. Potem Brytyjczycy. Po Brytyjczykach mieliśmy NASZEGO emira. Emirowi podobały się ICH prawa. Po emirze, przyszli nasi, którzy upodobali sobie prawa komunistów. Następnie pojawili się zagraniczni komuniści. Wojna była. Po wojnie nie było już komunistów, ale przyszli Uczniowie. Ci myśleli, że najlepiej znają prawo, ale długo nie porządzili. Po nich przyszli Amerykanie i jeden z naszych, który chodził do ICH szkoły.
Wszyscy tak przychodzili, przynosili swoje prawa i odchodzili.
I co? I Nic!
Różni obcy do nas przychodzili. Wszyscy z nich mieli swoje prawa, ale zawsze się zmieniali. Różniły się ludy tutaj przyjeżdżające, zmieniały się wielkie mocarstwa, które chciały przywieźć nam swoje prawa. A NASZE Pasztunwali, jak istniało, tak istnieje nadal. Niezmienione. Władza ludu, pasztuńskiego ludu, od wieków, stuleci nawet, pozostaje jedna i ta sama. Taka była i taka pozostanie. Amin.
Wszyscy tak przychodzili, przynosili swoje prawa i odchodzili.
I co? I Nic!
Różni obcy do nas przychodzili. Wszyscy z nich mieli swoje prawa, ale zawsze się zmieniali. Różniły się ludy tutaj przyjeżdżające, zmieniały się wielkie mocarstwa, które chciały przywieźć nam swoje prawa. A NASZE Pasztunwali, jak istniało, tak istnieje nadal. Niezmienione. Władza ludu, pasztuńskiego ludu, od wieków, stuleci nawet, pozostaje jedna i ta sama. Taka była i taka pozostanie. Amin.
Subskrybuj:
Posty (Atom)