wtorek, 13 grudnia 2011

Tayyip - człowiek, który wywołuje skrajne emocje

Trudno mi przywołać jakiegokolwiek innego polityka, który wywoływałby równie skrajne emocje niż turecki premier Recep Tayyip Erdoğan.

Jego wizerunek ukazał się na okładce ostatniego Time'a. Turecki przywódca jest przedstawiany przez amerykańskich dziennikarzy, jako ten, który stworzył i umocnił świecką, neoislamską i przyjazną Zachodowi turecką demokrację, ale nie wiadomo, czy stanie się przykładem dla Arabów.

W głosowaniu czytelników Tayyip zwyciężył w dwóch plebiscytach: na najbardziej i najmniej popularnego kandydata na Człowieka roku 2011. "Za" było 122, 928, przeciw zagłosowało ponad 180 000. W pierwszym głosowaniu Ergoğan pozostawił w tyle Leo Messiego, który zgromadził 75 000 głosów. W głosowaniu na najmniej popularnego kandydata premier pobił wszystkich na głowę. Drugiemu na liście kandydatowi przypadło 34 000 głosów.

Według redakcji, najwięcej głosów przeciwnych napłynęło z Turcji. Zdaniem krytyków, tytuł Człowieka Roku tylko podtrzyma jego rządzę władzy.

Trzeba przyznać, że Turcja dawno nie miała przywódcy, który działałby z takim rozmachem i odnosił takie sukcesy, jak obecny premier. Jego partia rządzi krajem już prawie dekadę, a dla szerokich mas konserwatywnego społeczeństwa jawi się jako reprezentant ich interesów. Kemalistowska, świecka opozycja jest bezradna i zarzuca mu autorytarne zapędy, oraz dążenie do islamizacji państwa. Obawy te są nieco przesadzone i wydają się być jedynie straszakiem, który nie koniecznie spełnia swoje zadanie. Redaktorzy Time'a doceniają wkład obecnego premiera w umocnienie międzynarodowej pozycji Turcji i jak można się domyślać, liczą na jego pozytywną rolę w demokratyzacji Bliskiego Wschodu.

Ostateczne ogłoszenie zwycięzcy plebiscytu ma nastąpić w przyszłym tygodniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz