czwartek, 8 kwietnia 2010

Miasteczko alewickie

4 lutego 2010, czwartek. Yenice, alewickie centrum kultury, biblioteka miejska i dom modlitwy cemevi. Moimi rozmówcami są Muhittin Kiriş, lat około pięćdziesięciu, wykształcenie średnie, bibliotekarz, obecnie na emeryturze. W młodości studiował budownictwo, studiów jednak nie ukończył. Nie udaje mi się jednak ustalić z jakich przyczyn.
Drugim rozmówcą jest Muharrem Serin, 48 lat, wykształcenie średnie, z pracuje jako hydraulik. Pełni funkcję dyrektora lokalnego centrum alewickiego. Mówi jedynie po turecku, natomiast p. Kiriş rozumie i czyta po angielsku, ale odpowiada po turecku. Towarzyszy mi zatem tłumaczka. Do budynku biblioteki i cemevi przyprowadził mnie znajomy Rahim Özgün, dwudziestosześcioletni student informatyki, mieszkaniec Yenice, alewita.

Yenice to małe miasteczko położone około 15 kilometrów na południowy -zachód od Adany, prowincja Mersin. Około 8 tysięcy mieszkańców. Przed spotkaniem dowiadujemy się, że miasteczko jest w całości zamieszkane przez alewitów. Z okna biblioteki daje się jednak dostrzec mniej więcej dwudziesto-metrowy minaret. Ponieważ rozmowa odbywa się w godzinach popołudniowych, tj. miedzy 12.30 a 15.00, spotkaniu towarzyszy śpiew muezina. Później okazuje się, że w miasteczku znajduje się drugi meczet. Obie budowle mają spore rozmiary. Z relacji bibliotekarza wynika, że dwa sunnickie meczety w ośmiotysięcznym miasteczku to stanowczo za dużo. Zapełniają się częściowo jedynie podczas piątkowej modlitwy. W pozostałe dni stoją puste. Według naszego rozmówcy, dawniej Yenice w stu procentach zamieszkiwali alewici. Obecnie sunnici stanowią trzydziestoprocentową mniejszość. Alewickie Centrum Kultury (nazwa oficjalna, według tureckiego prawa cemevi nie są miejscami kultu) znajduje się w centralnej części miasteczka, kilkadziesiąt metrów od dworca kolejowego.

Muhittin Kiriş, wcześniej uprzedzony o naszym przybyciu, wita nas, jak już wcześniej wspomniano, w bibliotece. Pyta, czego chcemy się dowiedzieć. Rozmowa zaczyna się więc od najogólniejszych pytań. Staram się nie pytać od razu o sprawy trudne i kontrowersyjne, pozwalając rozmówcy samemu rozwinąć dany wątek. P. Muharrem Serin przysłuchuje się naszej rozmowie, od czasu do czasu coś dodając.
Alewici sa najliczniejszą mniejszością wyznaniową w Turcji. Brakuje oficjalnych statystyk
dotyczących liczebności tej grupy. Szacunki są bardzo rozbieżne. Według niektórych danych liczebność alewitów sięga nawet dwudziestu milionów. M. Kiriş uważa jednak, że nie przekracza ona 10-12 milionów w liczącym 73 miliony mieszkańców kraju.

Kwestia alewitów jest jedną z najbardziej drażliwych w Turcji. Zarówno w Imperium Osmańskim, jak i w Republice Tureckiej alewici byli poddawani silnym represjom.
Mimo świeckiego charakteru państwa, po upadku sułtana i rozwiązaniu kalifatu przez Mustafę Kemala Atatürka, dochodziło w XX w. do licznych prześladowań, tak ze strony
uważającej ich za heretyków sunnickiej większości, jak i władz państwowych.
Ponieważ, uroczystości odbywające się w cemevi były zawsze zamknięte dla nie - alewitów,
sunnici uważali, że dochodzi tam do kazirodczych orgii. M. Kiriş zaznacza, że te opowieści nie mają oczywiście nic wspólnego z prawdą.

Duchowym przywódcą lokalnej społeczności alewickiej jest dede, co oznacza dosłownie ‘‘dziadek’’. Godność tę nabyć można jedynie przez urodzenie.
Jest to zarówno tytuł religijny- prowadzi on cem, czyli modlitwę, jak i honorowy- nosi go
świątobliwy, starszy mężczyzna, udzielający błogosławieństw wiernym. Dede pochodzić musi też z odpowiedniego rodu, w linii wywodzącej się od Mahometa lub świętych. Tutaj nasi rozmówcy podają nazwy rodów, z których wywodzą się lokalni dede: Kurişen i Baba Mansur Hoca. W całej Turcji jest tego typu rodów znacznie więcej. W samym Yenice nie ma obecnie dede. Opiekunem jest człowiek mieszkający w innej miejscowości.

Kolejnym pojęciem, które tłumaczą nasi rozmówcy jest cem. Jest to spotkanie o charakterze religijno - społecznym. Wierni modlą się śpiewając i tańcząc przy akompaniamencie instrumentu gitarowego zwanego bağlama (guśla). Poza tym, rozmawiają ze sobą i wybaczają sobie wzajemne krzywdy. W razie zatargów dede pełni rolę rozjemcy. Modlitwa odbywa się jedynie w j. tureckim. W przeciwieństwie do sunnitów, alewici nie przykładają większej wagi do formy. Teksty modlitw czytane sa ze swego rodzaju ‘’książeczki do nabożeństwa’’.
Modlący się wznoszą charakterystyczne zawołanie ‘’ Ya Allah! Ya Muhammed! Ya Ali!’’.
Podczas ceremonii pije się także domowego wyrobu wino.
Ponadto, alewici zwracają się do siebie per can. Jest to grzecznościowy zwrot pochodzący najprawdopodobniej z j. perskiego. W ten sposób członkowie wspólnoty wyrażają wzajemny szacunek i umiłowanie oraz łaskę płynącą od Stwórcy za pośrednictwem Mahometa i Alego.

Następnie p. Kiriş streszcza historię alewitów ich wiary. Definiuje alewizm jako ’’islam turecki’’, jedyny i nigdzie indziej nie spotykany. Mniejszościowe nurty w islamie różnią się znacznie od siebie. Wymienia zatem szyitów w Iranie z całą hierarchią duchownych, szczególnie bliskich syryjskich nusajrytów i inne im podobne grupy. Nie inaczej jest w przypadku alewitów tureckich (lub anatolijskich- tych dwóch nazw nasz rozmówca używa wymiennie).
Określenie ‘’islam turecki’’ bierze się stąd, że wiele elementów ma swoje pochodzenie w środkowoazjatyckim szamanizmie. Z jednej strony jest to odłam wyodrębniony z szyizmu- szczególną czcią darzony jest Ali ibn Abu Talib (od jego imienia tez bierze się nazwa nurtu) oraz jego synowie: imam Husajn i Hasan, polegli w bitwie pod Karbalą przeciwko wojskom kalifa Jazyda, która miała miejsce w roku 680, z drugiej zaś- u podstaw alewizmu leży turański szamanizm, z którego zaczerpnęli alewici wiele elementów w obyczajowości, stylu życia, wspólnotowej hierarchii, obrzędach, czy relacjach między ludźmi a Bogiem. Obok Alego i jego synów, szczególną estymą darzony jest żyjący w XIII wieku w centralnej Anatolii muzułmański mistyk i filozof Hadżi Bektasz Veli (tur. Hacı Bektaş Veli). To właśnie jego myśl w największym stopniu ukształtowała poglądy alewitów. Hadżi ( tytuł ten nosi osoba, która odbyła Hadż- pielgrzymkę do Mekki) przedstawiany jest jako brodaty mędrzec w podeszłym wieku, przytulający do siebie sarenkę i lwiątko, czasem dorosłego lwa. Jest to rzecz w naturze niemożliwa, za pośrednictwem Hadżiego Bektasza jednak, instynkty przestają mieć jakiekolwiek znaczenie.
Ze świętego emanuje mądrość, spokój i miłosierdzie. Przywiązuje on wielką wagę do samodoskonalenia i jak zauważa p. Muhittin- wykształcenia kobiet. Stąd też, równość obu płci, szczególnie podkreślana przez alewitów. Podczas modlitwy w cemevi mężczyźni i kobiety siedzą obok siebie, w przeciwieństwie do sunnickich meczetów, gdzie panuje ścisły podział na część męską i żeńską- wydzieloną z tyłu.

Bektaszyzm zatem, jako uelastyczniona forma islamu odniósł wielki sukces na podbitych przez Imperium Osmańskie Bałkanach. Grupujący się w znakomitej większości spośród Słowiańskich jeńców janczarzy byli wyznawcami tego właśnie odłamu, podczas gdy władze osmańskie pozostawały przy islamie sunnickim (tutaj p. Muhittın potwierdza teorię o islamizacji Bałkanów poprzez tzw. „radosny islam”, o której miałem okazję słyszeć jeszcze w Polsce). Nasz rozmówca przypomina tutaj, że bektaszami są konwertyci, zazwyczaj osiadli w miastach, którzy wiedzę religijną nabyli w tekke (suficki dom modlitewny, połączony ze szkołą religijną). Alewitą natomiast, jest się z urodzenia.

Do XVI alewici i bektasze byli względnie tolerowani. Represje zaczęły się za czasów sułtana Jawuza Selima, na którego rozkaz wymordowano w sumie około 40 tysięcy innowierców. Ich liczebność w państwie Osmanów spadła wówczas do mniej więcej 15 procent. Od tej pory, jak zauważa Muhittin Kiriş, deklarowanie się jako alewita stało się śmiertelnie niebezpieczne.

Kolejnym niezmiernie ważnym i wywodzącym się wprost z przed-islamskiej tradycji szamanistycznej jest ziyaret – lokalne miejsce kultu, bardzo szeroko w Turcji rozpowszechnione. Tutaj oddaje się cześć wioskowemu patronowi. Nasi rozmówcy podają przykłady nazw. Są to: Arap baba, Muhittin baba, Muharrem dede. Poszczególni patroni to święci męczennicy , nikomu dotąd nie znani, którzy objawili się wiernym we śnie.
Wierzy się, że emanacje patronów żyją w poszczególnych miejscach. Na przykład takich, jak drzewo przy polnej dróżce za wioską. Z czasem zaczęto je zabudowywać. Dawniej wierni odwiedzali ziyaret by oddać cześć świętemu oraz prosić o łaskę i wstawiennictwo, pozostawiając zawieszone na drzewie białe chustki oraz otwarte kłódki- na znak, że sprawa z jaką przychodzą do świętego cały czas pozostaje otwartą. Wymieniane przez bibliotekarza imiona są nadawane przez lokalną społeczność, ludzi którym objawił się i przedstawił święty.
W samym Yenice jest takich miejsc kilkanaście. Jedno z nich, zwane Arap baba udaje nam się odwiedzić. Jest to dwuizbowa altanka w całości pomalowana na zielono. Oba pomieszczenia mają po około 10 metrów kwadratowych. Obok altanki znajduje się studnia z pompą. Wewnątrz pierwszej izby rozłożone są stolik i łóżka, gdzie można zjeść i odpocząć. Drugie pomieszczenie jest właściwym miejscem kultu. W centralnym punkcie znajduje się pusta trumna okryta zieloną płachtą. Na niej poduszka i maska- wyobrażenie wizerunku świętego. Ściany zdobią podobizny Alego, Hadżiego Bektasza oraz płótno ze Świątynią Al-Kaaba w Mekce i dziewięćdziesięcioma dziewięcioma imionami Boga wyszytymi wokół Czarnego Kamienia. Nie brakuje również portretu Atatürka(...)
Nad pustą trumną wisi żyrandol. Na nim zawiązane są chustki i otwarte kłódki- symbole próśb składanych ku Bogu za pośrednictwem świętego przez wiernych.

Wracając do naszej rozmowy o samej wierze, Muhittin bey podkreśla subtelne różnice między bektaszyzmem a alewizmem. Jak już wspomniano, bektasze to konwertyci, żyjący głównie w miastach, „przywiezieni” z podbitych terenów europejskich. Bektaszyzm jest zatem „wyuczony” podczas spotkań w tekke (ich działalność została zakazana przez Atatürka) a duchowy przywódca zwie się nie dede , jak u rdzennych wyznawców, których wiara zakorzeniona jest od pokoleń, a baba czyli „ojciec”. Jest to również świątobliwy i szanowany powszechnie mędrzec i arbiter, aczkolwiek jego „ranga” jest niższa ze względu na wspomniane urodzenie poza rdzennym kręgiem wiernych.

Przechodząc od spraw religijno - obyczajowych do sytuacji polityczno - społecznej nie sposób nie zapytać o stosunek alewitów do Mustafy Kemala Atatürka. Wchodząc do biblioteki, gdzie toczy się nasza rozmowa, trudno nie zauważyć niezliczonej ilości , i tak już na każdym kroku w Turcji spotykanych portretów wielkiego wodza i reformatora. Na ręku jednego z pracowników biblioteki świeci sygnet z podobizną Kemala, inny nosi wczepioną w klapę marynarki
broszkę z jego wizerunkiem a’la Matka Boska w klapie marynarki Lecha Wałęsy. Nasi rozmówcy nie rozwodzą się zanadto nad zasługami wodza dla wspólnoty religijnej, które wydają się być oczywiste. P. Muhittin rzuca krótko trzy słowa - klucze: sekularyzm, modernizacja, świeckość. Wieńcząc lapidarnie: „Generalnie nasz stosunek do Ojca Turków jest pozytywny”. Koń jaki jest,
każdy widzi.
Mimo likwidacji bractw sufickich, takich jak Bektaszyci i Mewlewici oraz zakazu działalności tekke , wprowadzona przez Atatürka laickość państwa przynajmniej w teorii jawiła się jako zbawienie dla nękanej przez sunnicką władzę mniejszości. Mimo licznych masakr, które miały miejsce już w Republice w drugiej połowie XX wieku ( największe w Çorum, Maraş w latach 1978-80 oraz w Sivas w 1993 roku, założyciel nowego państwa jest przez tutejszych alewitów wręcz ubóstwiany. Nie ma w tym określeniu żadnej przesady, gdyż jego wizerunek w cemevi usytuowany jest w centralnym miejscu sali modlitewnej, na równi z portretami świątobliwych Alego i Hadżiego Bektasza (!).
Ponadto, należy odnotować, że alewici tradycyjnie popierają partie lewicowe. Walka ze społecznym wykluczeniem i nierównością oraz egalitarny i wspólnotowy charakter alewizmu zawsze pchały jego wyznawców w ramiona marksistów i komunistów. W ostatnich latach, jednak alewici zwrócili się jednak ku kemalistowskiej i po części socjaldemokratycznej Partii Republikańsko - Ludowej ( Cumhuriyet Halk Partisi- CHP), a w ostatnich wyborach nawet niektórzy przedstawiciele deklarowali poparcie dla rządzącej Partii Sprawiedliwości i Rozwoju ( Adalet ve Kalkınma Partisi- AKP), co można tłumaczyć, pojednawczymi zabiegami premiera Recepa Tayyipa Erdoğana, który początkowo odmawiał alewitom prawa do deklarowania się jako grupa religijna, później jednak swoje stanowisko - przynajmniej w teorii- złagodził, czego wyrazem był udział w alewickiej ceremonii. Są to jednak bardziej pojedyncze przypadki aniżeli tendencja. Niemniej jednak, alewici pozostają silnie skłóceni z nacjonalistyczną i tradycyjnie sunnicką prawicą turecką.

Ostatnim punktem naszego spotkania w bibliotece i centrum kultury jest wizyta w cemevi .
Wchodzi się do niego przez biuro Centrum Kultury. Sala ma około 20 metrów długości i jakieś 5 metrów szerokości. Przed wejściem należy zdjąć buty. Cała sala wyłożona jest dywanami. Nie dokonuje się ablucji. Brakuje również mihrabu – niszy w ścianie wskazującej kiblę – kierunek modlitwy. Na końcu sali znajduje się ułożone ze specjalnych poduszek siedzisko dla dede prowadzącego modły. Przy siedzisku znajduje się stojak do mikrofonu oraz rodzaj podpórki, na której stawia się księgę, przypominającej tę, na której stawia się mszał w kościele katolickim, oraz świecznik na drewnianej podstawie. Siedziska dla wiernych są rozłożone wzdłuż ścian, dokoła sali. Wewnętrzna przestrzeń pozostaje pusta. W tym miejscu odbywa się ceremonia semah – rytualny taniec wykonywany przez derwiszów
obojga płci. W miejscu przeznaczonym dla dede za jego plecami na ścianie wywieszone są sporej wielkości (jakieś 100 x 70 cm) obrazy na których przedstawieni są od lewej:
Ali ibn Abu Talib, Hadżi Bektasz Veli i Mustafa Kemal Atatürk. Ten ostatni na jednym z częściej spotykanych obrazów, opierając się rękami o drewnianą barierkę lub mównicę, spoglądający w swoją prawą stronę ze wzrokiem wzniesionym ku niebu. W lewej dłoni, rzecz na którą dotąd w ogóle nie zwracałem uwagi- dzierży różaniec. Wszystkie trzy postaci można oglądać na mniejszych podobiznach porozwieszanych na ścianach wzdłuż całej sali, uzupełnione o portrety będące wyobrażeniami świętych męczenników- imamów Husajna i jago brata Hasana. Poza tym można zobaczyć prosty rysunek obrazujący wypadki pod Karbalą oraz zdjęcia odprawiających rytualny taniec semah. Przy ścianie przeciwległej do „ołtarza” znajdują się metalowe szafy w których znajdują się męskie i żeńskie kostiumy derwiszow . Ponadto, wzdłuż poprzecznej- krótszej i drugiej dłuższej ściany rozstawione są regały, na których oprócz Koranu i historii islamu stoją nierozszyfrowalne dla mnie pozycje w języku osmańsko-tureckim, książki zupełnie świeckie jak słowniki oraz ku naszemu zdumieniu- Biblia w języku angielskim. Wzdłuż jednego z regałów rozciągnięty jest transparent z napisem po tuercku: ''Filistın Halkı Yalnız Değildir'', czyli ''Lud Palestyński Nie Jest Sam'' oznajmiający jedność z tym narodem.
Siadając na podłodze p. Muharrem instruuje nas, że możemy siadać klęcząc i opierając ciężar ciała na łydkach, lub po turecku- ze skrzyżowanymi nogami, nigdy zaś z wyciągniętymi.
Gospodarze demonstrują nam guślę, ktorej akompaniament towarzyszy ceremonii.
Nie ma też przeszkód w robieniu zdjęć. Zostajemy zaproszeni na uroczystość, która ma odbyć się w następnym tygodniu. Na tym kończy się nasze spotkanie w bibliotece i cemevi .
Później zostajemy zawiezieni samochodem w miejsce, gdzie możemy zobaczyć opisany wcześniej ziyaret po czym nasi przewodnicy udają się do domów. Wracając do Adany mijamy kolejny ziyaret, usadowiony w środku miasteczka, do którego nie wchodzimy, ale mamy nadzieję obejrzeć przy okazji następnej wizyty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz